Jedni karmią dziecko mięsem, jajkami i dziecko nie choruje, inni podają tłuszcz z cukrem i też im na zdrowie wychodzi. Jeszcze inni wariują i dają tylko ekożywność, a dziecko i tak łapie co chwilę choróbska. To w końcu jak odżywiać dziecko, aby było zdrowe? O co w tym naprawdę chodzi?
Oto list jednej z czytelniczek mojego bloga. Pomyślałam, że inne mamy też mogą mieć takie dylematy, więc przytaczam list, a poniżej moje przemyślenia.
Hej Noemi,
Piszę do Ciebie tym razem w innej kwestii niż szczepionki. Niestety w przypadku temperatury u dziecka 38.3 i mojemu sprzeciwu na podawanie ibuprofenu temat szczepień wraca jak bumerang z podwojonym strachem. W takim małżeństwie ciężko funkcjonować, bo potem zbiera mi się za to, że nie daję parówek, frytek i chleba pszennego i że totalnie mi już odbiło i niedługo wszyscy się od nas odwrócą. Tak, to wczoraj usłyszałam od męża, bo nie dałam ibuprofenu (dobrze, że mąż nie wiedział, że temperatura w nocy wzrosła do 39.6 :)…
Piszę do Ciebie w takiej kwestii… Chciałam się skupić na dzieciach, bo i bloga prowadzisz głównie z myślą o dzieciach.
Jedni piszą żeby podawać mięso, inni, żeby tylko raz w tygodniu, a inni żeby w ogóle. Jedni piszą żeby dawać rybę, inni, żeby nie, bo to rtęć. Znam rodzinę (…). Trójka dzieci: 2 lata, 6 lat, 9 lat. Wszystkie dzieci jedzą codziennie mięso i jedzą jajka, dużo jajek, mięsa i warzywa. Ogólnie na śniadanie parówki lub jajka, chleb domowy z wędliną, obiad zupa na wywarze mięsnym lub maśle klarowanym, obiad codziennie mięso, ziemniaki i warzywa duszone, a na kolację koktajl – owoce plus zmielone nasiona, albo jakieś inne danie jajeczne lub kanapki. Jedzą z glutenu tylko orkisz i czasami owies, nie jedzą nabiału. Dla mnie rodzice zdrowo nie wyglądają. Piją jakiś specyfik, który ma uszczelnić jelita. Rodzicie piją to chyba ze 3 lata. Dzieci po troszku też od sporego czasu.
Nie chorują, a jak chorują to inaczej, szybko wychodzą, są zdrowe i żywe. Czyli efekt na jakim nam zależy. I nasuwa mi się pytanie….
Czy kiedykolwiek znajdziemy złoty środek?
Jest taka pani alergolog (…). Ona z kolei leczy ludzi z alergii na bardzo wysokim poziomie efektywności. Jest dr nauk medycznych i w ogóle ma się świetnie mimo lat emerytalnych. Ona z kolei w książce kucharskiej co rusz daje przepis na jabłka usmażone na tłuszczu, śliwki z mięsem (ale zaznacza że „jeśli już musisz jeść mięso to…czyli nie jest za mięsem), też nie jest za nabiałem. Ale te przepisy to mieszanina cukru z tłuszczem na każdym kroku, czy to kasza jaglana z orzechami migdałowymi czy to miód z masłem itd…nie leżą mi. Ja jakoś patrzę na to połączenie cukru z tłuszczem, a tu pani, która ma taką skuteczność i dobrze wygląda, stosuje to. Oczywiście nie zgadza się na jedzenie nabiału.
No i dużo by pisać. Ale rozumiesz o co mi chodzi. My tu o suplementach..multi kids dajemy, a ta rodzinka zero supli. 9 letnia córka zero antybiotyków. Choroby jak już to 3 dni trwają bez żadnych wspomagaczy nawet witaminy c. A my mówimy o tym, żeby w czasie choroby stosować protokół Catharta itd….Naprawdę zgłupiałam…..Jeszcze po wczorajszej rozmowie z mężem, to już mam wrażenie, że jestem oficjalnym ekoświrem.
Jak u Ciebie doszło do tego, że właśnie tą drogą poszłaś. Czy też uważasz, że dróg jest kilka? Mnie np. to mięso i nabiał nie leżą, te parówki nie leżą…
Chciałam się Ciebie też zapytać czy stosujesz dietę niełączenia? To też ma swój sens..
Ale patrząc z tej perspektywy, to również jedzenie zgodne z grupą krwi ma sens…W końcu jest znane zdanie, że to, co dla jednego lekarstwo, to dla drugiego trucizna…
Napisz proszę swoje przemyślenia w tej sprawie, jeśli znajdziesz czas.
Pozdrawiam Cię serdecznie kopalnio wiedzy.
Hej kochana, Twój mail jest tak pięknie napisany i w samo sedno, że zasługuje na publikację i odpowiedź na forum romanum.
Gorączka u dziecka
Po pierwsze co do gorączki – to zrobiłaś bardzo dobrze Ty ekoświrze (bardzo mi się to słowo spodobało i wręcz traktuj je jak komplement). Mój ostatni post właśnie był o tym między innymi jak środki przeciwgorączkowe zaburzają naturalny proces przechodzenia przez chorobę. Nawet 39,6 to zwykła gorączka dla dziecka, która tylko oznacza, że jego system immunologiczny działa prawidłowo, walczy z chorobą i próbuje pozbyć się toksyn. Po co dowalać go kolejnymi toksynami i tłumić reakcję odpornościową.
Jak poradzić sobie z mężem, który ma inne poglądy na zdrowie dziecka…
Mąż – to trochę inna osoba niż matka czy ojciec, którzy po prostu są dani z cały dobrodziejstwem lub bez. Męża się wybiera samemu. Z jakiegoś powodu (w naszym kraju raczej bez większego przymusu) bierze się z nim ślub. Często z miłości. Ale oczywiście nie jest to jedyny powód.
Nie poddawaj się
Ciężka to sytuacja, gdy na fundamentalne kwestie macie różne spojrzenia. Choć różne poglądy powinny tylko Was zbliżać, prowokować do konstruktywnej wymiany zdań, szczerych rozmów, a nie oddalać od siebie. Jeśli macie być razem i chcecie być razem to na pewno się to samo wyklaruje.
Ja bym się na Twoim miejscu nie poddawała w swoim podejściu do dziecka, a jednocześnie też nie naciskała na męża bezwarunkowo, na siłę go nie zmienisz, wręcz będzie miało to odwrotny skutek.
Słuchaj swojej intuicji
Powiedz mu o kobiecej intuicji, o tym co czujesz. Z jednej strony jest wiedza (Ty masz jej sporo), a z drugiej Twoje przeczucia, wewnętrzny głos, który najlepiej wie, co jest dobre dla Twojego dziecka.
U facetów (a już szczególnie u tych, którzy się jeszcze nie obudzili) to wyciszone. Tylko my, również przez niezwykły 9-miesięczny kontakt z dzieckiem jeszcze w ciąży wiemy, co dla niego jest najlepsze, najbezpieczniejsze.
Niestety niewiele kobiet słucha swojej intuicji. Bardziej gotowe są posłuchać męża, który po prostu chce mieć święty spokój. Sam fakt, że nawet nie wiedział, jaką dziecko miało gorączkę w nocy, on po prostu chciał się wyspać. To Ty do dziecka wstajesz i nie możesz spać. I za niepodanie ibuprofenu bierzesz pełną odpowiedzialność.
Jak odżywiać dziecko, aby było zdrowe?
Co do odżywiania – gdyby to tylko było takie proste. Co jeść, czego nie jeść. Siedzę w tym głęboko i często sama zastanawiam się, czy na pewno robię dobrze coś podając dzieciom lub czegoś zabraniając.
Pokarmy, których dziecko powinno bezwzględnie unikać
Są pokarmy, których bezwzględnie powinno się unikać i co do których wśród przeróżnych dietetyków nie ma sprzeczności – na pewno trzeba unikać cukru pod każdą postacią, ale już owoce według mnie do tego się nie zaliczają, a niektórzy lekarze naturopaci i dietetycy na owoce również każą uważać, szczególnie na soki owocowe. Ale mają w tym też pewien sens, jeśli w diecie będzie za dużo tłuszczu.
Gluten – to nie jest białko, które lubi organizm i vice versa. Zbyt wiele osób przejawia jakąś formę nietolerancji na gluten. I oczywiście większości nic nie będzie, albo jak już coś – to nigdy nie połączą tego z glutenem, no bo jak chorobę tarczycy ma z glutenem połączyć przeciętny zjadacz chleba? Toż to się przecież w głowie nie mieści. Choć nietolerancja na gluten może być formą nietolerancji glifosatu (nawet jeśli pszenica i inne zboża nie są GMO – to roundup jest używany do osuszania zbóż tuż przed zbiorami) i odrzucenie glutenu nie pomoże jeśli nie przestawimy się tylko na zboża ekologiczne.
Wysoko przetworzona żywność – nikt nie mówi, że to coś dobrego.
Tłuszcze trans – rakotwórcze i powodujące choroby serca. Margaryna to syf, kto jeszcze może coś takiego stosować.
Jeśli nurtują Cię pytania:
Jak odżywiać dziecko, aby było zdrowe?
Jak rozszerzać dietę niemowlęcia?
Jakie pokarmy są najważniejsze i najzdrowsze dla dziecka?
Jak naturalnie wspierać odporność dziecka?
I szukasz zdrowych i prostych przepisów na dania dla dziecka
bez mięsa, bez nabiału, bez glutenu i bez cukru,
to ta książka jest dla Ciebie
Pokarmy, które są niepodważalnie dobre dla dziecka
Co jest niepodważalnie dobre praktycznie zawsze i wszędzie? (oczywiście pomijając alergie i inne wyjątki)
Warzywa – na czele z tymi zielonymi, liściastymi, najlepiej w formie jak najmniej przetworzonej, we wszystkich kolorach tęczy. To jest najbardziej idealny pokarm dla ludzi. I oczywiście najlepiej eko.
Owoce – wspaniałe źródło witamin, minerałów i enzymów niezbędnych do życia. To w końcu przez jabłko wszyscy się tu znaleźliśmy. Ewa wiedziała co najlepsze. Jeśli nie żywisz się tylko i wyłącznie owocami i warzywami (dieta witariańska, frutarianizm), to jedząc dużo owoców rzeczywiście powinno się uważać na ilość konsumowanego tłuszczu. Bo tłuszcz i węglowodany to gwarantowany skok cukru w organizmie, zbyt częste pobudzanie trzustki do produkcji insuliny może doprowadzić ostatecznie do cukrzycy.
Pestki i orzechy – dostarczają zdrowych tłuszczy i minerałów. Witarianie orzechy obowiązkowo namaczają, żeby pozbyć się kwasu fitynowego i poprawić trawienie. Witariańska dieta, która zastępuje nieprzetworzone jedzenie dużą ilością orzechów, to też nie najlepszy pomysł, bo – patrz punkt wyżej.
Probiotyki – każdy naturopata i dietetyk powie, że są niezwykle ważne dla zdrowia, bo 70% naszego układu odpornościowego znajduje się właśnie w jelitach. Jeśli mamy dobre bakterie i szczelne jelita, to organizm wygra z każdym wirusem czy bakterią. Jeśli ta równowaga jest zaburzona, to choroby pojawią się natychmiast.
Zdrowe tłuszcze – olej kokosowy tłoczony na zimno organiczny, oliwa z ekologicznych oliwek tłoczona na zimno, organiczne masło ghee (masło klarowane).
Pokarmy dla dziecka budzące największe kontrowersje
Mięso – dr Mercola, dr Axe, Wellness Mama i jeszcze kilku innych speców, z których wiedzy korzystam uważają, że wiele dobrych rzeczy jest w mięsie, szczególnie zachwalają bulion na kościach, ze względu na żelatynę, dzięki której powstaje kolagen, białko wyścielające jelita i leczące nieszczelne jelito. Choć praktycznie to samo możesz osiągnąć spożywając kolagen rybi.
Ale – wszyscy, jak jeden mąż, nomem omen – dopuszczają jedynie mięso zwierząt z ekologicznych hodowli mówiąc kategoryczne nie produktom rolnictwa konwencjonalnego, które mają w sobie więcej GMO, antybiotyków i toksyn niż jakichkolwiek dobrych wartości. Więc jeśli dla kogoś jest ok zabijać ssaki; taką krowę, która tymi swoimi pięknymi oczyma patrzy, można ją przytulić i pogłaskać, a jak wie, że będzie rodzić i odbiorą jej ciele, to chowa się w najdalszy kąt, aby uniknąć tego co ma ją spotkać; to niech je mięso. Ale wibracje takiego pożywienia są niskie, bo niosą ze sobą ból zwierzęcia.
Reklama
Ryby – jak dla mnie mniejsze zło, choć zabijanie jest zawsze straszne (mnie nawet przykro zabić jest komara, choć wkurwia mnie na maksa). Z rybą zaprzyjaźnić się nie możesz, ryby nie pogłaskasz i nie przytulisz. To znaczy możesz, ale nie doznasz przy tym jakichś miłych odczuć i vice versa. Oczywiście te hodowlane i te z zatrutych mórz – są pełne toksyn (ale nie ma ich na pewno więcej niż w szczepionkach). W rybach są niezwykle ważne dla naszego mózgu kwasy tłuszczowe omega-3 no i białko zwierzęce – więc ja uznaję ryby w diecie, od czasu do czasu, z połowów zrównoważonych, z czystych mórz i oceanów, ale nie z hodowli. A wraz z rybą zawsze chlorella, która pomaga pozbyć się potencjalnej rtęci i innych toksyn. Człowiek też jest zwierzęciem i o sobie powinien pamiętać przede wszystkim.
Reklama
Nabiał – temat jak zawsze kontrowersyjny
Podobnie rzecz ma się z nabiałem, jeśli ktoś uważa, że danonek jest zdrowy, to niech go mały głodek popuka po głowie, bo to ściema totalna. To GMO plus cukier. Jedyne, co nadaje się do spożywania z nabiału, to jogurty, kefiry czy inne sfermentowane formy, ale tylko mleka ekologicznego, najlepiej nie krowiego lecz owczego lub koziego. Dr Axe zachwala właściwości probiotyczne surowego mleka krów karmionych trawą – jako dzieci wiele z nas piło takie mleko (sama pamiętam smak tej pianki, teraz bym tego do ust nie wzięła) i większości wychodziło na zdrowie (nie licząc tych, którzy nietolerancję laktozy wykazywali od dzieciństwa).
Mleko krowie, powiedzmy sobie szczerze, jest jednak najlepsze dla cielaka. Homo sapiens to jedyny gatunek w naturze, który spożywa mleko od zwierząt innego gatunku.
Jajka – są badania wykazujące, że dzieci lepiej rozwijają się i szybciej rosną spożywając jajka już od 9 miesiąca życia. Jeśli chcesz, by jajka miały najlepszy skład wybierz te od szczęśliwych kur karmionych naturalnymi ziarnami bez GMO i glifosatu. Jajka dostarczają białka i witaminy B12 oraz innych z grupy B, są niezwykle odżywcze i wegetarianom dają namiastkę jedzenia czegoś konkretnego. Dzieci zazwyczaj jajka uwielbiają. Ale są też opinie, że białko podgrzane staje się toksyczne i nie powinno się go spożywać. I że jeśli już, to lepiej jeść jajka na surowo. Może to i zdrowe, ale mnie jakoś nie przekonuje. Poza tym istnieje ryzyko salmonelli.
Co słynni lekarze weganie mają do powiedzenia?
Dr Joel Fuhrman jest z kolei zagorzałym przeciwnikiem wszystkiego co mięsne w diecie dziecka, ale za to silnie propaguje soję, jako substytut białka zwierzęcego, która według innych lekarzy zaburza układ hormonalny człowieka i nie tylko. Soja według mnie powinna być spożywana tylko w formie sfermentowanej.
Dr Collin T. Campbell wiele lat życia poświęcił na badanie chińskiej populacji („The China Study”) i doszedł do wniosku, że dieta roślinna jak najmniej przetworzona jest najzdrowsza, a mięso jest główną przyczyną chorób cywilizacyjnych, w tym raka i chorób serca.
Z kolej dr Michael Greger, weganin, ma na temat mleka zdanie skrajnie negatywne mówiąc, że może powodować cukrzycę, białaczkę czy nawet chorobę Parkinsona. Tak samo nieprzychylnie wypowiada się na temat ryb i mięsa.
Dieta rozłączna
Łączenie, niełączenie – to też powinno być naturalne. Jak Ci coś wchodzi razem i dobrze to trawisz to tak jedz (oby nie były to frytki z ketchupem z maca). Jak nie – to jedz białko i węglowodany osobno. Dzieci bardzo często intuicyjnie jedzą sałatkę rozkładając ją na czynniki pierwsze (dlatego nie podaję dzieciom sałatek, tylko raczej zestaw różnych warzyw obok siebie – które w dowolnej kolejności zjadają) czy najpierw ziemniaki, potem fasolkę, potem ogórka. Nie lubią miksów. Lubią też przez wiele dni pod rząd jeść codziennie to samo. Walczysz z tym. A co innego robią zwierzęta w naturze? Gdy latem na drzewie są czereśnie to wyjadają czereśnie. Gdy jesienią jarzębina to zajadają się nią każdego dnia. A dziki, gdy spadną żołędzie świata poza nimi nie widzą.
Dieta ze względu na grupę krwi
Co do diety ze względu na grupę krwi, to nie analizowałam tego głębiej, ale też widzę w tym pewien sens, choć zwierzęta też mają różne typy, a raczej nie różnicują diety pod tym kątem. Nieprawdaż? Może warto również zastanowić się nad swoim typem metabolicznym, który z grupą krwi też ma związek. I dokładnie tak jak piszesz – coś co dla Ciebie jest idealne, niekoniecznie będzie idealne dla Twojego dziecka i na odwrót. To co jedzą inne dzieci, dla Twojego mogłoby być trucizną.
Suplementy dla zdrowia dziecka
Ja uważam, że nawet najzdrowsza dieta obecnie i odżywianie się tylko ekologicznymi warzywami i owocami nie zapewnia wszystkich witamin i minerałów. Gleba jest obecnie bardzo wyjałowiona, to po pierwsze, a po drugie żyjemy w toksycznym środowisku i antyoksydanty, w dużo większej ilości niż kiedyś, są nam niezbędne do życia, żeby jakoś tych toksyn pozbywać się z organizmu. Praktycznie nikt nie ma odpowiedniego poziomu witaminy D3 w organizmie bez właściwej suplementacji, a jest ona kluczowa dla zdrowia kości i dla odporności. Dlatego witamina D3 z K2 to podstawa.
A co do protokołu Cathcarta czy inhalacji z wody utlenionej, to jak już trafi się choroba, to lepiej leczyć się tak. Ale jak naturalne sposoby już nie działają, choroba rozhula się na dobre w coś poważniejszego, to nie obrażać się na służbę zdrowia i nie załamywać rąk, tylko podać dziecku antybiotyk, a następnie odpowiednimi probiotykami odbudować jego florę bakteryjną. Antybiotyk ma skutki uboczne, owszem, ale podajesz go gdy dziecko jest chore, a nie trujesz szczepionkami profilaktycznie, gdy wszystko jest dobrze.
Dieta plemienia Hunza
A na koniec przyjrzyjmy się diecie plemienia, które znane jest z najdłuższej długości życia.
Daleko, daleko od cywilizacji, smogu, toksyn i korporacji, za górami, za lasami, w pięknych Himalajach żyje sobie plemię Hunzów, którzy wbrew pozorom są z nami blisko spokrewnieni, bo to Scyto-Słowianie, więc trochę krwi mamy wspólnej.
I co ci Hunzowie jedzą?
Przede wszystkim owoce (na czele z rosnącymi tam wszędzie morelami) i warzywa takie prosto zebrane z pola, ze skórką. Rzadko warzywa lekko podduszone, wszystko oczywiście eko, bo nic tam nie dojeżdża, ani nie dolatuje, nawet wszechobecne Monstanto.
Cukru nie używają, bo morele są tak słodkie, że im to w zupełności wystarcza. Miodu nie znają.
Tłuszcz – głównie z pestek moreli dodają do sałatek. Wypiekają prosty chleb z mąki – owszem również pszennej – ale razowej i eko. Trochę mleka i mlecznych przetworów od krów, owiec i kóz pasących się na zielonych tarasach z widokiem na Mount Everest lub K2. Mięso od czasu do czasu, jak już jakieś zwierzę padnie. Nie hodują zwierząt na jedzenie. Jajek również nie jedzą.
I nikt nie zastanawia się jak odżywiać dziecko, aby było zdrowe. Po prostu jedzą to co im daje natura.
Żyją w przepięknych okolicznościach przyrody, bez stresu, bez korporacyjnej pracy, bez pieniędzy (lub używanych w bardzo ograniczonej ilości). Ich zajęciem jest praca na roli, zbieranie plonów, nie znają pojęcie emerytura, pracują do końca ponad stuletniego życia czerpiąc z tego przyjemność. Piją wodę prosto z lodowca mętną od życiodajnych minerałów. Nie znają chorób, ani cywilizacyjnych ani tych wieku dziecięcego.
Rodzice spędzają aktywnie czas z dziećmi ucząc ich wszystkich czynności, są razem cały czas, nie krzyczą, nie szantażują, nie strofują. Nie puszczają bajek dzieciom na jutubie, żeby znaleźć chwilę i zobaczyć co wrzucili na fejsa ich znajomi. To taki raj na ziemi.
Jest wiele dróg…
Jak odżywiać dziecko, żeby było zdrowe? Faktycznie jest wiele dróg i każdy powinien wybrać tę właściwą dla siebie, na której dobrze się czuje. Ja na blogu nie podaję jednej idealnej, wskazuję kierunki, drogowskazy, ale to, co wybierasz zależy od Ciebie, od aktualnych potrzeb Twojego dziecka, od Twoich możliwości. Staram się uświadamiać pewne rzeczy, cały czas także sama ucząc się czegoś nowego. Przede wszystkim trzeba dać ponieść się intuicji, być w zgodzie z naturą, robić coś co najmniej innym szkodzi (mając na myśli także inne istoty), a co najlepiej działa na Ciebie i Twoich bliskich.
Trzeba też czasem (a nawet często) wrzucić na luz. Odstresować się. Rzucić w kąt garnki, wziąć dziecko i pobiec z nim do lasu, to będzie zdrowsze niż zupa mocy. Potaplać się w jeziorze, poskakać po kałużach, pobyć z nim tak naprawdę. To jest równie ważne dla zdrowia jak jedzenie.
A Ty co o tym sądzisz? Jaka jest według Ciebie najlepsza droga dla zdrowia Twojego dziecka?
Noemi Demi
Blog Noemi Demi to znacznie więcej niż zwykły blog, to inspiracja do działania, do wyboru tego co najlepsze dla Ciebie i Twojego dziecka, do zamieszania Ci w głowie i do zmian, jeśli tylko odważysz się wprowadzić je w życie.
Szukasz witamin, suplementów i zdrowej żywności dla siebie i dziecka? Zajrzyj do naszego sklepu
DISCLAIMER:
Moje artykuły to osobiste przemyślenia na temat szeroko pojętej tematyki zdrowotnej na bazie informacji z jak najlepiej wybranych źródeł oraz własnego doświadczenia. Nie zastępują profesjonalnej porady lekarskiej. Pamiętaj – o swoim zdrowiu i zdrowiu swoich dzieci decydujesz Ty sama.
świetny wpis, bardzo merytoryczny. Myślę, że wiele wiele kobiet odnajduje się w tym, ze to ich codzienność. Można oszaleć w nawale informacji. Jeden doktor nauk medycznych mówi „jedz jajka, dużo jajek, mięso jedz”, drugi powie „wegetarianizm jest kluczem do zdrowia”… I matka Polka mota się w tym wszystkim. Zastanawia mnie kwestia mleka w ogóle innego oprócz matki. Laktoza to po pierwsze ale też ta kazeina. Jest ona trawiona z piersi kobiety dzięki specjalnym bakteriom z mleka matki. Gdy kończy się karmienie kończy się „dowóz” bakterii i zaczyna się gnicie i fermentowanie przy spożywaniu krowiego mleka. Też myślę ze jak już naprawdę ktoś się uprze to lepiej kozie czy owcze a najlepiej w ogóle.
Bardzo mi pomógł ten wpis. Uszeregował w głowie chaos informacyjny:)
Jaki wniosek mi się nasuwa? my kobiety musimy kierować się dwiema rzeczami: wiedzą i intuicją.
A ja Ci dziękuję za Twój komentarz. O mleku muszę osobnego posta napisać.
Wpis bardzo pomocny także dla mnie. Moi rodzice, dali mojemu synkowi wbrew zakazowi, biały chleb pszenny. Mały dostał okropnego wodnistego kataru, miał śmierdzące kupki i zatwardzenie. Doszła też gorączka. Lekarz pediatra powiedział, że nie wiadomo czy to od glutenu. Powiem szczerze wydaje mi się że jest on jednak winny, bo ja też miałam takie objawy. Na początku wodnisty katar, organizm osłabł i wdała się infekcja. Myślę że i tak jest u mojego małego Marcelka(16 miesiecy). Lekarz pediatra chce, żeby mały miał dodatkowe badania w tym kierunku, bo ja sobie coś wymyśliłam. A miałam stwierdzone to jako dziecko, dosyć szybko, ale mnie rodzice nie pilnowali jeśli chodzi o dietę. W gimnazjum mocno utyłam, miałam guzek na tarczycy, mam połowę usuniętę. Jestem przekonana, że dieta i tryb życia miał wpływ na chorobę. Teraz gdy pilnuje diety czuje się dużo lepiej(nabiału też nie jem, mięso rzadko i tylko eko, jajka też tylko eko), mam lepsze wyniki. Boje się o małego nie chce, żeby chorował tak jak ja jak byłam mała. Uprzejmię proszę o jeszcze jakieś porady. Pozdrawiam
Może mały Marcelek ma celiakię? Spróbuj to przebadać i jeśli tak to kategorycznie wyeliminować gluten z diety. Co je dziecko? Jak go leczysz jak choruje?
Ogólnie zastosowałam się do porad z twojego blogu. Mały zjadł chleb w niedzielę, najgorzej było w poniedziałek. We wtorek rano gorączka, to do lekarza. Zalecił lek przeciwbólowy, gorączkowy itd. Boję się tego stosować, dałam ale nie tyle ile powinien. Po południu było już wszystko ok. Mały zaczął już normalnie się zachowywać. Teraz jest ok, tylko troszkę kataru zostało. Mały je np. kaszę jaglaną z owocami, na obiad i kolacje dania warzywne. Cały czas bezglutenowo i beznabiałowo(bo ja tak jem i mąż też musiał się dostosować(on je tylko chleb na zakwasie i masło eko) , dziadkowie podali mu chleb ja chciałam z tym jeszcze poczekać. Staram się naprawdę abyśmy jedli zdrowo, żadnych kupnych słodyczy itd. Mamy własny ogródek, nic nie pryskamy. Widzę że i zdrowie lepsze i w portfelu więcej dzięki temu. Muszę pomyśleć o zakupie inhalatora.
No to dobrze. Na obniżenie gorączki lepiej nic nie podawać (choć wiem że może być to psychicznie trudne dla mamy) – bo to sam organizm walczy z chorobą. U dzieci zazwyczaj jest bardzo wysoka gorączka.
Dobre podejście z takim odżywianiem – to naprawdę procentuje.
A inhalator – faktycznie – przydaje się.
Hej Noemi,
Zastanawia mnie kwestia niełączenia tłuszczów z węglami przy wprowadzaniu pokarmów stałych do diety maluszka. Żadna z nas nie chce zrobić krzywdy swojemu dziecku, a łączenie tych produktów może mieć fatalny skutek, ale z drugiej strony tłuszcze są bardzo ważne dla dziecka od samego początku, a z trzeciej potrzebuje również węglowodanów… Wiadomo, że w mleku mamy jest tłuszcz, ale warto wprowadzać te zdrowe i tak robię, ale wprowadzając np. awokado podaję dziecku również pomidora i mam dylemat, czy tak robić, jak to ominąć, czy wszystkie połączenia tłuszcz+węgle są takie złe, czy jest może mniejsze zło w tej kwestii? Np. brokuł skropiony olejem koko, tak samo zły jak banan i orzechy? Bo przecież tłuszcze trawią się bardzo długo, Pepsi pisała ostatnio, że mogą być w krwiobiegu nawet do 48 godzin po ich spożyciu, więc jak karmić, masz na to jakiś sposób?
Druga kwestia dotyczy zieleniny w diecie 8 miesięczniaka, nie mogę znaleźć informacji, czy wskazane jest zaproponowanie np. surowego szpinaku takiemu maluszkowi?
Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂
Nie podchodziłabym do tego aż tak skrajnie – tym bardziej, że faktycznie dzieci potrzebują w diecie znacznie więcej tłuszczu niż my. Jak dla mnie łączenie tłuszczu z warzywami, sałatami, pomidorami itp. jest jak najbardziej ok. Wtedy wręcz witaminy rozpuszczalne w tłuszczach są lepiej przyswajalne. Natomiast już połączenie banana i awokado (niektórzy robią takie niby zdrowe szejki) to nie najlepszy pomysł, czy banan z orzechami. Łączenie słodkich owoców z tłuszczem jest kiepskie, ale najgorsze jest łączenie mąki z tłuszczem w tak uwielbianych przez wszystkich wypiekach różnego rodzaju. Co do szpinaku – to w szejku od czasu do czasu możesz podawać, nie za często bo szpinak akurat ma kwas szczawiowy, który utrudnia wchłanianie wapnia. Ale jeśli dziecko jest na piersi i dodatkowo suplementujesz D3 (bezpośrednio dziecku lub sobie w dużych ilościach powyżej 6 tys IU) to nie powinno być z tym żadnego problemu.
Martyna, dziecko mojej znajomej miało takie same objawy kiedy zjadło nawet niewielkie ilości glutenu. Wszelkie dostępne badania na celiakię nie wykazywały tej choroby a dziecko co chwile jakieś katary i zatwardzenia w jego przypadku niezbyt pachnące. Dopiero jak matka definitywnie wycofała gluten dziecko zdrowiutkie, poprawiła się kondycja całego organizmu. Ja z mojej perspektywy mogę Cię jedynie pocieszyć, że mam tak samo: przykładowo dziecko rodziny otworzy biszkopty i zajada się nimi a moje dziecko to widzi, nie rozumie, też chce spróbować. Obok stoi nade mną czwórka dorosłych ludzi w tym dziadki i patrzą na mnie jak na wiariatkę ” no daj jej spróbować”. W takiej sytuacji mam wyrwać biszkopta z buzi?? Przykre to wszystko ale trzeba by było chyba całkowicie kontakt zerwać z takimi dziadkami..
A co do łączenia produktów to ja też mimo że niby już wszystko wiem to zawsze mam ten dylemat banana z masłem orzechowym lub muffinki z m.in. jajek bananów i masła podawać czy nie? to już w ogóle misz masz…. Ale podaję takie produkty. Tylko nie są codziennie. Osoba dorosła może przestrzegać tych wszystkich zasad bo rzeczywiscie czynia ciuda ale dziecko pójdzie do przedszkola i bedzie widziało co inne dzieci jedzą poza tym dziecko rządzi sie swoimi prawami. Przed wszystkim nie da się ustrzec, mozna jedynie nauczyć zdrowych nawyków.
Dzięki za komentarz. Ja robiłam testy krwi na gluten i nic mi nie wykazały, a problemy były. Mały też miał strasznie śmierdzące kupy, a zjadł naprawdę mało tego chleba. O tyle mam szczęście, że moi rodzice zaczynają to rozumieć, bo ja miałam problemy, przyznają rację. Mama pracuje w przedszkolu, gdzie spotyka się z dziećmi, które czegoś jeść nie mogą, więc to rozumie 🙂
Zrób małemu biorezonans – to jest bardziej czułe. Możesz w ten sposób wykryć nietolerancje i alergie na różne produkty spożywcze czy kwitnące rośliny. Poza tym jeszcze pasożyty i bakterie. No to dobrze, że rodzice zaczynają rozumieć. 🙂
Po prostu słuchać intuicji, więcej nie trzeba , zachować równowagę , karmie eko , kupuje mega suple , dzieciak łyka chlorelle jak cukierki, był już w mac donaldzie i jadł fryty i chuj w to wbijam , jak choruje to dwa dni , antybiotyku jak żyje 4 lata nie żarł, lizaki kupuje tez czasem , wszystko z umiarem kiedyś miałam fazę do drugiego roku życia nie łyknął grama cukru dziś trochę inaczej na to patrzę i myśle ze jesteśmy szczęśliwi 😉 pozdro mamy , róbcie to robicie bo tak ma być
Hej Noemi, idealnie nakreslilas temat i za to dzięki Ci wielkie 🙂
A ja tylko z pytankiem, o czarną soczewicę (bo widzę, że gotujesz)- jest lepsza od zielonej, brązowej?
Hej gagata, dzięki. Miło mi <3
A co do czarnej soczewicy - z racji swojego koloru ma najwięcej antyoksydantów ze wszystkich soczewic. Ale inne tez gotuję 🙂
Z tymi facetami to jest masakra.tydzien temu z powodu paniki męża podałam antybiotyk.a nie chciałam choć temperatura 40,5 trochę już mnie przerazila.
Ten antybiotyk to przez pomyłkę lekarza, nie będę opowiadać. Tylko że bardzo mnie to zestresowalo ,że dziecku zrobiłam krzywdę i czy teraz jego jelita się odbuduja mimo probiotyku itp.
Ogólnie to ojciec dzieci kupuje soki w kartonach i nie rozumie że to on tak dzieci uczy.on uważa że trzeba też ś życiu mieć przyjemność. Tylko ha jestem stuknieta .może faktycznie mam paranoje ,może tj coś co ma związek z moimi głębszym problemami ,sama już nie wiem. Najgorsze jest to że już jestem tak zestresowana tematem żywienia dzieci że nie czerpie już z tego radości. Ale to też wynika x tego że on i jego matka mają mnie za wariatka.czy ktoś tak ma?
Do tego mimo że dbam o dzieci to 2 letni Adaś ma próchnica,już połowy zrbs nie ma. I już sama nie wiem czemu tak się dzieje?dodam że w nocy się budzi na pierś. Są matki co sama dzieciom śmieci i te dzieci od urodzenia są na mleku modyfikowanym i nic im nie dolega a tym co żyją świadomie to nawet żeby się psują bardzo wczesnie
Hej Migotka, w dzisiejszych czasach bycie uważanym za wariata – to prawdziwy komplement. Bycie normalnym to bycie podporządkowanym innym, robienie tak jak inni, bez wychylania się, szczepienie dzieci bez zastanowienia, podawanie antybiotyków, dawanie do jedzenia parówek i frytek z McDonalda – to jest normalne. A próba znalezienia własnej drogi, szukania tego co jest najlepsze dla dziecka to wariactwo. Nie poddawaj się kochana i idź swoją drogą.
Są sytuacje kiedy trzeba podać antybiotyk – to mniejsze zło, w końcu nie chcemy z dzieckiem wylądować w szpitalu z zapaleniem płuc. I należy tę florę bakteryjną odbudować. Spoko – uda się. Nie stresuj się.
Musisz się uspokoić, wyluzować, podejść do tego z większym poczuciem humoru, zarówno do zdrowego żywienia jak i do męża, no i do teściowej. To podstawa. Nie wchodź w dyskusje, przytakuj i spokojnie rób swoje.
A co do zębów – to niestety czasem tak jest, że mimo, że dbasz (a może właśnie dlatego że czasem zbyt dużą wagę do tego przywiązujesz) – to się psują, karmienie nocne – za dobre nie jest – ale jak tu na siłę odstawić dziecko? To ciężkie (wiem coś o tym…). Zaakceptuj więc jak jest – podawaj mu chlorellę do chrupania – jest świetna na zęby (http://bioloveshop.com/chlorella/2021-chlorella-100-organic-410tabl-this-is-bio-254475917299.html).
Swietny art, jak zawsze promuje i sharuje dalej, ale ofkors bardzo promujacy wege/vegan styl. Ogarniam temat w pelni, szanuje rozne opinie, w szczegolnosci, ze kocham warzywa i ryby ❤ Ale Kochana, po ok 20 latach researchu w zywieniu, polecam troche wieksza open mindness. My z tego samego pokolenia, wiec zakladam, ze na pewno wychowalas sie choc troche na rosolkach z kury, maselku, smalcu, twarozku itp. To+reszta wege nutrition (pl surowki i homemade czesto homegrown food) pomoglo ci stworzyc sprawnie funkcjonujacy uklad odpornosciowy. Ze smutkiem stwierdzam, ze gdyby twoi przodkowie byli przeciw produktom zwierzecym, nie byloby cie tu dzis Kochana. Duuuuzo studies na ten temat, coraz wiecej tak naprawde. Rowniez nasz genotyp ma ogromny wplyw na to, jak rozpoznajemy wlasciwosci odzywcze w pozywieniu. Nasi przodkowie nie wychowali sie na sushi, kurkumie i robalach(wszystkie produkty ?) To, co spozywali nasi przodkowie, to w jakim klimacie zyli, jak uprawiali, jak polowali, itp ma ogromny wplyw na dobieranie odpowiednich proporcji w ksztaltowaniu potrzeb naszego kwasu zoladkowego. I to zajmuje dosc duzo czasu tzn, pokolenia) Ponadto, nasi przodkowie nie mieli dostepu do mango, melonow, bananow czy papaya ? Teraz nasze srodowisko jelit jest ciut bogatsze (niestety czesto biedniejsze niestety niz bylo uprzednio), ale mimo wszystko nadal potrzebujemy babcinego rosolku raz na jakis czas, jajka, lub odrobiny masla klarowanego do jajecznicy itp. Rozumiem twoje etyczne przeslanki, ale prosze nie miejszaj ludziom w glowach i nie wbijaj im do glowy poczucia winy za to, ze spozywaja produkty zwierzece. Nie ma w tym nic nieetyczengo. Tak wyglada nasza egzystencja na swiecie od zarania dziejow. W mega uproszczonym skrocie: Rodza sie rosliny, owady. Owady jedza rosliny, my jemy rosliny i owady. Zwierzeta jedza owady, my jemy zwierzeta, rosliny, owady. Wieksze, bardziej zaawansowane zwierzeta jedza rosliny, owady, zwierzeta, itepe. I tak dochodzi do ewolucji gatunku. Zwroc uwage, co dzieje sie z kotami, ktore przestaja polowac na myszy? Zdychaja na nowotwory przedwczesnie? Hmm, ciekawe dlaczego? Setki przykladow czekaja w moich teczkach na wyjasnienie ?