Jak zrobić bezglutenowe wegańskie naleśniki dla dziecka i nie tylko

Jak zrobić bezglutenowe wegańskie naleśniki dla dziecka i nie tylko

 

Twoje dziecko nie je glutenu, jajek i mleka, a ma ogromną ochotę na naleśniki?

Nic prostszego – zrób ich bezglutenową wegańską wersję, która na pewno dziecku bardzo przypadnie do gustu. Myślę, że również Tobie.

Podaję mój autorski przepis:

Składniki:

  • 200 ml maki gryczanej
  • 200 ml maki jaglanej
  • 0,7 litra wody źródlanej
  • 4 daktyle
  • garść migdałów bez skórki
  • 2 szczypty soli himalajskiej
  • 1 łyżka oleju kokosowego bio virgin

Komentarz co do składników:

Oczywiście najlepiej jeśli wszystko będzie organiczne, pamiętaj, że do osuszania zwykłej kaszy gryczanej stosuje się Roundup. Więc lepiej wybrać eko-grykę. Podobnie z kaszą jaglaną.

Mąki – ja robię je sama w wysokoobrotowym blenderze – taka mąka jest najświeższa i z gwarancją, że nie ma w niej żadnych innych niepożądanych dodatków (podobno nawet do tych ekologicznych mąk muszą dodawać substancje antyzbrylające i przeciw wilgoci). Takiej mąki robisz sobie dokładnie tyle le potrzebujesz i jest najświeższa – jak prosto z młyna.

Daktyle i migdały – jak nie masz tak silnego sprzętu, to lepiej na kilka godzin je namoczyć.

Wszystko razem miksuję na gładką płynną konsystencję – taką jaką powinno mieć klasyczne ciasto naleśnikowe.

Przed usmażeniem pierwszego naleśnika delikatnie smaruję patelnię olejem kokosowym – rozcieram palcami po patelni (resztkę wcieram w dłonie celem nawilżenia). Pierwszy zazwyczaj się nie udaje – i zjada się go na stojąco piekąc kolejne. Następne już powinny wyjść idealne, już bez smarowania patelni (w samym cieście jest trochę oleju kokosowego) – smażysz dosłownie chwilę na jednej, a potem na drugiej stronie.

Jeśli nie masz talentu Amaro czy Pascala to nie polecam podrzucania naleśnika do góry, bo nie koniecznie może spaść właśnie tę drugą właściwą stroną, a tym bardziej na patelnię – raczej pewnie zgodnie z prawem Murphy’ego upadnie na podłogę.

Prostsza metoda – to przesunięcie go na płaski talerz, a następnie już bezpośrednio z talerza na drugą stronę na patelnię.

Patelnia – to bardzo ważny element, kiedyś próbowałam te naleśniki smażyć na takiej stalowej (oczywiście teflonu unikamy jak ognia) i nie wychodziły. Kupiłam genialną zdrową patelnię ceramiczną – i od tej pory wychodzą idealnie – jak na zdjęciach.

Wersja na słodko dla dzieci – maliny, świeży ananas i syrop klonowy w towarzystwie młodego kokosa do picia. Może też być z jakimś pysznym dżemem (eko i bez cukru). Choć dziecko chętnie też zje sałatę zawiniętą w naleśnika jeśli będzie zwinięty w interesującą rolkę.

 

Wersja na ostro dla męża (już nie wegańska) – łosoś wędzony na zimno bio, pomidor z cebulką, sałata.

Bon apetit!

 

DISCLAIMER:

Moje artykuły to osobiste przemyślenia na temat szeroko pojętej tematyki zdrowotnej na bazie informacji z jak najlepiej wybranych źródeł oraz własnego doświadczenia. Nie zastępują profesjonalnej porady lekarskiej. Pamiętaj – o swoim zdrowiu i zdrowiu swoich dzieci decydujesz Ty sam.

 

Komentarze (33)

  1. Zastanawiam sie nad tym, ze jak dziecko odzywiane w ten sposob bio vege itd.
    Potem pojdzie do kolegi albo kolezanki na rzucic sie na jedzenie tego co oni zjadaja?
    Albo np. pojedzie do babci i co wtedy?

    1. to kwestia wpajania dziecku od najmłodszych lat pewnych zasad. Moje dziecko wie np. że inni jedzą kiełbasę, ale wie też że on sam takich rzeczy nie je – tak jak mama i tata. Większy problem jest z glutenem – bo ciasteczka kuszą każde dziecko zdecydowanie bardziej niż szyneczka. Ale tu też jest kwestia odpowiedniego wytłumaczenia. Najważniejsze jest co dziecko je na co dzień, regularnie w domu. W gościach, u babci, na urodzinach – może zjeść coś czego zwykle nie je i nic takiego się nie stanie (oczywiście pod warunkiem, że nie ma alergii – wtedy trzeba mu to inaczej wytłumaczyć). Pisałam o tym tu: http://noemidemi.com/12-sposobow-na-zmiane-diety-dziecka-na-zdrowsza/

    2. Hej,
      zdradzisz jakiej dokładnie patelni używasz?;) Planuje wymianę wszystkich patelni ale jest ich tyle rodzajów, że ciężko coś wybrać. Wiem, że używasz ceramicznej ale jak wiadomo są lepsze i gorsze;) bede wdzięczna za odpowiedz

  2. dziekuje Ci bardzo 🙂
    Bede sie stosowac do zalecen i mam nadzieje, ze sie uda.
    Pod warunkiem, ze wypedze babcie z dawka slodyczy podczas kazdych odwiedzin. Niestety nie pomagaja tlumaczenia, okazuje sie, ze gorzej niz z dzieckiem. Dlatego nie oddaje dziecka do babci do opieki bo wiem co sie bedzie tam dzialo. I przez to jestem najgorsza zolza w rodzinie. No coz 🙂

    1. Nad babcią też trzeba pracować i jest to trudniejsze niż wpajanie zdrowych zasad dziecku, pokutują lata niezdrowej diety, przekonanie, że pozbawiając dziecka słodyczy zabierasz mu dzieciństwo… itp. Poleć jej mojego bloga :).
      A jak nie to, to może zadziała kult białego fartucha – powiedz po prostu, że lekarz zabronił podawania dziecku takich produktów np. ze względu na Candidę (czego oczywiście nie życzę ale można wykorzystać takie niewinne kłamstewko – w końcu Candidę każdy ma, tylko na szczęście nie każdy ma jej przerost).

  3. o supcio i tak jej powiem :-).
    A na blog z przyjmnoscia ja wysle, zeby sie nauczyla dla wnuka gotowac od Ciebie 🙂

  4. Dziś zabieram sie za naleśniki dla mojego synka. Ma… 16 lat ale tez jest dzieckiem. :). Będą z fasolą i pomidorem i czyms zielonym.
    Tego dnia co opublikowalas post mialam poszukać przepisu na ciasto b/gluten na naleśniki WŁAŚNIE. Dziekuje **

    1. Hej Milkman, bardzo się cieszę. Oczywiście, że 16 lat to też dziecko. Ważne żeby dobrze zmiksować wszystko na gładką masę i smażyć na dobrej ceramicznej patelni (bo do innej mogą się przyklejać). Cieszę się, że się wstrzeliłam z przepisem. Daj znać jak wyszło.

  5. Część Neomi,
    Zastanawia mnie czy twój synek nie ma żadnych dolegliwości po okazjonalnym jedzeniu ciasteczka pszennego? Ja na codzien nie jem i jak tylko się czasem skusze, odrazu dopada mnie bol głowy i żołądka. Moja córeczka też nie je pszenicy i zastanawiam się jak to będzie z nią, czy własnie nie wyrządzam jej tym trochę krzywdy na przyszłość, że jej żołądeczek nie przystosuje się do trawienia tego.
    Ps. Poczytaj na temat bio łososia bo jak się okazuje on nie ma właściwie nic wspólnego z ekologią, nie ma w tym przemyśle odpowiednich przepisów co do ekologicznej hodowli co powoduje że prawie nie różni się on od zwykłego hodowlanego łososia i już lepiej kupić dziki z Alaski.

    1. Hej Aga, nie masz stwierdzonej celiakii czy nietolerancji glutenu? Celiakia dopada ok. 2 % populacji (i faktycznie jest trudna do rozpoznania), nietolerancja glutenu – prawie 80%. Jeśli masz takie problemy – to wnioskowałabym z tego, że jakąś formę nietolerancji masz. Do niedawna było takie podejście, żeby stopniowo jak najwcześniej dziecku podawać gluten – aby potem nie było problemu z nietolerancją, teraz okazało się, że wczesne podawanie nie ma wpływu na późniejszą tolerancję. Jeśli Twoja córeczka ma zdrowe jelita i zdrową florę bakteryjną i nie ma nietolerancji glutenu – to na pewno nic jej nie będzie jak kiedyś zacznie jeść gluten czy zje go przypadkowo. A jeśli ma – to nic to nie zmieni. Więc nie przejmowałabym się tym i raczej chroniła ją jak najdłużej przed glutenem. Marcel na co dzień nie je glutenu, ale jak od czasu do czasu sporadycznie zdarzy mu się coś zjeść to nie zaobserwowałam u niego żadnej negatywnej reakcji.
      A za informacje o bio łososiu – bardzo dziękuję. Teraz tak na szybko czytałam o szkockim, rzeczywiście nie brzmi to zachęcająco. Teoretycznie dziki najlepszy – ale problem jest taki, że Pacyfik w okolicach Alaski tak jak całe wybrzeże Columbii Brytyjskiej są teraz skażone radioaktywnymi odpadami z Fukushimy i dziko łowione łososie mają jakieś straszne nowotworowe zmiany (pisze o tym David Wolfe). Więc chyba w ogóle łososia niestety trzeba sobie odpuścić…

      1. Nie mam stwierdzonej ani nietolerancji ani celiaki ale też nie robiłam żadnych badań, poprostu wiem że to zło, odstawiłam go po porodzie i o wiele lepiej się czuję. Odstawiłam też nabiał i bez żadnego problemu czy „odchudzania”zrzuciłam 30kg po porodzie. Moja Amelie owszem ma alergię na nabiał i nietolerancje na kilka innych rzeczy ale na gluten ani pszenicę niby nic nie wyszlo w żadnych badaniach a zrobiliśmy ich już cała masę. Na dzień dzisiejszy jelitka jej są już odbudowane tylko i wyłącznie poprzez dietę i dobre suplementy, funkcjonują sprawnie, rozwija się szybciej od innych dzieci, jest bardzo inteligenta. Glutenu dostaje czasem odrobinę w chlebie orkiszowym na zakwasie ale ciężko ocenić ile tam go jest bo przecież zakwas go „trawi”. Pszenicy jeszcze nie jadła w żadnej postaci i tego się boję, że jak kiedyś spróbuje to jej żołądek nie będzie przystosowany do strawienia tego dziadostwa bo mój jak się okazuje nie jest ale to wyszło dopiero po dłuższym czasie nie jedzenia go bo wcześniej nigdy nie miałam migreny a już napewno nie po zjedzeniu maminego pieroga jak teraz. Takie moje rozważania 🙂 co do łososia to owszem żaden nie będzie całkiem pozbawiony toksyn jedank po wielu godzinach spędzonych na poszukiwaniu jadalnych ryb gdzyz bardzo je lubimy stwierdzam wiem że naturlny, zdrowy łosoś powinien mieć kolor czerwony, nie różowy, nie powinien mieć widocznych białych ścięgien i powinnien być smaczny nawet bez dodatku masy przypraw zabijających zapach śmierdzącego mułu odchodów w którym się „kąpią” te „organiczne”. Najlepsze są te szkockie i irlandzkie dziko lowione jednak te nawet w Anglii gdzie mieszkam są bardzo drogie i ciężko dostępne więc raczej nie zagoszcza w cotygodniowym menu.
        Ps. Czy znasz jakiekolwiek gatunki ryb nadające się jeszcze do jedzenia?
        Świetny artykuł porównujący te losie
        https://www.google.co.uk/amp/s/amp.theguardian.com/environment/2006/oct/22/food.foodanddrink
        Pozdrawiam Cię Naomi.
        Świetny masz ten blog 🙂

        1. Aga, gluten i nabiał – to dwie grupy pokarmów, które bardzo szkodzą, więc super że Ci się udało odstawić i że nie dajesz Amelie (btw śliczne imię, właśnie szukam inspiracji na imię dla mojej córeczki :)). Chleb orkiszowy na zakwasie – taki wyjątek to nic. A 30 kg schudnąć bez odchudzania – to wyczyn! Gratuluję!
          Dzięki za artykuł. Do jedzenia nadają się najlepiej małe rybki – sardynki, szprotki, dziko łowione frutti di mare (nie hodowlane). Tylko z sardynkami i szprotkami to z kolei jest taki problem że najczęściej są dostępne z puszki – a puszki wiadomo – wykładane BPA. Więc chemia niestety na każdym kroku…
          Dzięki 🙂 Serdeczności

          1. Dziękuję, uwielbiam jej piękne, niepowtarzalne imię chociaż w Polsce mógłby być z nim problem.
            Jak to mówią nie ma tego złego…. Bo to Amelie alergia na nabiał zmusiła nas do zmiany stylu żywienia i życia w ogóle i to jest ten dobry aspekt pozornie złej sytuacji (chociaż jak jesteśmy na wsi to dobrego wiejskiego twarozka czy jogurtu sobie nie odmowie 😉
            Ludzie powinni wiedzieć że gdyby tylko nie jedli nabiału, glutenu i cukru nie byłoby problemu z otyłością a i większość chorób cywilizacyjnych nie miałaby miejsca ale to nie jest proste po tylu latach przestawić się na zupełnie inne żywienie, inne smaki (u nas opanowanie wszystkiego do perfekcji trwało z rok) – nasze dzieci nie będą miały z tym juz problemu bo znają to od samego początku. Otoczenie myśli sobie co za biedne dziecko nie zna nawet cukierka ani lizaka a ja uważam są szczesciarzami 🙂
            Ciagnac temat rybek to myślę że już nie ma nic godnego miana zdrowej ryby bo sardynki i szproty z puszki a owoce morza dawno sobie odpuściłam po przeczytaniu kilku zacnych artykułów na temat ich toksyczności. W Anglii jeszcze można kupic mrożone sardynki z atestem MSC (marine stewardship council) oraz świeże makrele i dzikie, norweskie lupacze ale tylko w sklepach online i to są właściwie jedyne ryby w naszym menu no poza okazjonalnym tuńczykiem, nie wiem czy takowe można dostać w Polsce?
            Ps. Spodziewasz się córeczki? Jeśli tak to gratulacje 🙂 moje imiona w kojelce to Neila i Livia – dla chłopca nie mam typu więc musi być jeszcze jedna dziewczynka 😉

          2. „co za biedne dziecko nie zna nawet cukierka ani lizaka a ja uważam są szczesciarzami” całkowicie się z Tobą zgadzam.
            Niestety większość ludzi wciąż nie łączy zdrowia z odżywianiem – tak jakby te dwa obszary życia były zupełnie rozłączne. Stąd mój blog – bo chcę jak największej ilości osób to uświadomić i spróbować przekonać do zmian, choćby małymi krokami.
            Ale jest mi niezmiernie miło mieć też tak świadome czytelniczki jak Ty 🙂
            Zazdroszczę takiej oferty ryb w Anglii. W Polsce jest trochę z tym gorzej.
            Tak, spodziewam się córeczki, za 2 miesiące. Dzięki 🙂

  6. Zapomnialam dodac ze nie mam stwierdzonej nietolerancjo glutenu, przestalam jesc z wyboru i coreczce pszenicy tez nie podaje od urodzenia.

  7. Ja dwa miesiące temu dowiedziałam się, że mam Hashimoto. Wykryłam to po tym jak w ciągu trzech miesięcy przytyłam 8 kg, a zawsze ważyłam w granicach 52 kg (160cm) i raczej odżywiałam się zdrowo (przynajmniej tak to postrzegałam), zganiałam to na stres i nadmiar pracy. Zaczęłam czytać, czytać, czytać. Zalecenia: ograniczyć mocno warzywa psiankowate, nabiał, gluten no i żeby nie tyć cukier (ale to miałam już za sobą) Z warzyw zawsze jadłam głównie paprykę i pomidory (psiankowate). Dla mnie masakra. Nabiał – nie ma sprawy, w zasadzie i tak nie jadam poza okazjonalnym jogurtem naturalnym, ale gluten….. był to dla mnie problem, bo każdy dzień zaczynałam od płatków owsianych na wodzie. Chleb żytni na zakwasie – jedna, dwie kromki dziennie, a czasami wcale, bo my „kanpkowi” nigdy nie byliśmy (nie pamiętam kanapek na kolację). Makaron z pszenicy durum. Uwielbiam kasze, ryby…. Tydzień temu dopiero podjęłam decyzję o odstawieniu glutenu (bo nie chudłam mimo, że powinnam) – na śniadanie zamiast płatków owsianych kasza jaglana z owocami i cynamonem – nie wiem czy to się może znudzić, bo to taka pychota. Ogólnie zaczynam czuć różnicę i w zasadzie po tygodniu widzę ze waga zaczyna drgać. Wcześniej mimo tego, że pilnowałam indeksu glikemicznego i regularnych posiłków i ćwiczeń waga przez miesiąc nie ruszyła się (hormony które biorę na Hashimoto tylko zahamowały dalszy wzrost wagi). Celiakii nie mam. I ogromnie się cieszę, że chyba znalazłam sposób na powrót do dawnej formy. Mąż i dzieci chętnie wcinają bezglutenowe potrawy. Zastanawiam się, bo mam beztłuszczową frytkownicę, w której często pieczemy ryby -są przepyszne, podobnie warzywa, kurczak nie jak z piekarnika przesuszony tylko fajny mokry w środku, z wierzchu chrupiący, nie ociekający tłuszczem, uwielbiam bataty z tego, ale … to są pieczone potrawy, a jest sporo informacji o tym, że to również nie najlepsza forma przyrządzania posiłków. Gdy kupowałam ten sprzęcik, to myślałam m.in. o dzieciach. Ale zaczęłam się martwić, bo używam tego co najmniej dwa razy w tygodniu z przekonaniem, że to zdrowsze…a tu może wcale nie koniecznie… Ale nienawidzę gotować na parze. Mam thermomix, który naprawdę robi to dobrze (brokuły np), ale ryba na parze to jakaś masakra w porównaniu z tą grillowaną. I co ja mam teraz zrobić?

    1. Dziękuję za ten komentarz. Zainspirował mnie do napisania artykułu o chorobach tarczycy – zapraszam :). Trzeba przede wszystkim odbudować zdrowie jelit, czyli faktycznie wyeliminować wszystkie pokarmy, które mogą powodować zapalenie. Niestety do tej grupy mogą także zaliczać się lektyny – a lektyny są nie tylko w psiankowatych warzywach i glutenowych zbożach, ale także między innymi w ryżu, kaszach (w tym mojej ukochanej jaglanej) i w kukurydzy. Warto sprawdzić jakie się ma nietolerancje pokarmowe i wyeliminować właśnie te produkty.
      Co do pieczenia – to pieczenie bez tłuszczu nie jest takie złe tylko nie powinno się zjadać tych przypalonych (a czasem właśnie takich pysznych i chrupiących) części – to właśnie cząsteczki Maillarda – czyli kancerogenny akrylamid. Więc jeśli pieczone bataty – to potem zjadamy tylko środek, bez spalonej skórki. Gotowanie na parze – zdecydowanie zdrowsze, ale doskonale rozumiem, że ryba na parze to nie to samo co grillowana :). A najlepsza wersja – to jak najwięcej surowych warzyw i owoców.

  8. Naomi, jestem na kupnie patelni do naleśników, naczytałam się różnych opini, zdradzisz jaką masz ceramiczną zdrową patelnię? Bywają różne, niektóre mają wymienione szkodliwe związki, których powierzchnia styku jest pozbawiona, nie wiem też jak z trwałością, pod spodem najczęściej szkodliwe aluminium.. nie wiem czym się kierować w wyborze..proszę o podpowiedź 🙂

    1. Hej Iga, mam patelnie Ballarini
      I wprawdzie spod jest rzeczywiście z aluminium, ale powierzenia która kontaktuje się z pożywieniem jest granitowa. Jest na niej napisane – patelnia granitowa nie zawiera PFOA, związków niklu ani metali ciężkich. Do smażenia naleśników najlepsza. Dobre są tez miedziane i żeliwne.

      1. Dziękuję Kochana, za inspirację. Fajna ta Twoja patelnia. Moja kuchenka jest niestety indukcyjna, więc może wybiorę tą z powłoką Keravis, albo znalazłam chyba coś ciekawego z TVS też się chwalą, że ich powierzchnie nie zawierają PFOA kadmu, ołowiu… hmmm ideałem „zdrowotności” byłaby jednak żeliwna emaliowana porcelaną, tylko strasznie są nieporęczne ze względu na wagę, no i cena!
        Noemi gratuluję ślicznej ciąży 🙂

        1. Te Ballarini też mają wersje na kuchenkę indukcyjną. Oczywiści taka żeliwna emaliowana porcelaną byłaby super. Jak gdzieś znajdziesz to daj znać 🙂
          Dzięki za komplementy <3 jeszcze mi zostały 3 tygodnie do planowanego rozwiązania 🙂

  9. OOO.. cudownie Kochana, wielki dzień, życzę szczęśliwego, lekkiego rozwiązania i moc wzruszeń na powitanie Małej Istotki <3

    Będę szukać mojej patelni, na razie zadałam pytanie w sklepie, czy mieli/mogą mieć granitową indukcyjną, bo z tego co się wczytałam, to te granitowe są trwalsze niż z samą warstwą KERAVIS.. zobaczymy 😉

  10. Kochana NoemiDemi, musiałam usiąść z wrażenia i … przejedzenia naleśnikami. Daję znać, że sa wspaniałe, przepyszne, smakują niemal jak tradycyjne, szczegolnie jak sie jest juz przyzwyczajonym do smaku mąki gryczanej.
    Synuś mój, TEN lat 16, jadł na słodko, a ja bez dodatków.
    Przepraszam za osobiste wynużenia, (może pomogą innym): ostatni raz jadłam naleśniki może 10 lat temu, poniewaz powodowały mocna zgagę, a często wymioty. A tym razem … baja, odbijało mi się tylko smakiem oleju kokosowego. To prawdziwy sukces!
    Dziękujemy bardzo przepiękna kobieto xx

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zamknij
Zamknij
Zaloguj się
Zamknij
Koszyk (0)

Brak produktów w koszyku. Brak produktów w koszyku.