Dostałam ostatnio trochę zapytań czy dieta witariańska jest odpowiednia dla dziecka. W tym artykule chciałabym Ci przybliżyć wszystkie za i przeciw i podać jaka według mnie powinna być optymalna dieta dla dziecka.
Dieta witariańska to jedzenie 100% żywności w formie nieprzetworzonej czyli nie dotkniętej temperaturą powyżej 48 stopni Celsjusza, raw food bazuje na surowych przeróżnych warzywach (z dużym udziałem zielonych liściastych), owocach, orzechach, nasionach i glonach, wszystkim co można jeść na surowo.
Proces gotowania zmienia skład i strukturę surowego pożywienia. W rzeczywistości zabija też kluczowe elementy odżywcze, których nasz organizm potrzebuje do prawidłowego trawienia i przyswajania: a mianowicie enzymy. Temperatura 48 stopnie – to właśnie ta graniczna powyżej której ścina się białko i enzymy tracą swoją moc.
Enzymy (na to faktycznie niewiele osób zwraca uwagę) to bodźce energetyczne, które przekształcają składniki odżywcze żywności w paliwo, które nasz organizm może rzeczywiście wykorzystać. Są naturalnie obecne w surowej żywności.
Z drugiej strony, produkty, które są gotowane, poddawane pasteryzacji i przetworzone zawierają bardzo niewiele enzymów lub nie zawierają ich wcale.
„Martwa” żywność (czyli właściwie można by ją nazwać „śmiercość”) pozbawiona enzymów stanowi duże obciążenie naszych własnych rezerw enzymatycznych, które organizm wykorzystuje w celu trawienia przetworzonych pokarmów. Organizm korzystając ze swoich pokładów enzymów ma utrudnioną produkcję energii, regeneracji komórek oraz detoksykacji. Jedzenie tylko przetworzonej żywności doprowadza do całkowitego pozbycia się enzymów co utrudnia funkcjonowanie naszego organizmu – będzie to objawiać się niestrawnościami, zaparciami, a w ostateczności chorobami przewlekłymi.
Jedzenie surowej żywności lub w większości surowej pomaga upewnić się, że składniki odżywcze są w pełni przyswajalne dla maksymalnego zdrowia.
Surowa żywność jest niezwykle wartościowa i zawsze powinna stanowić podstawę wyżywienia.
Czy jednak 100% witariańska dieta dla dziecka to dobre rozwiązanie?
Oto główne problemy związane z wychowywaniem dzieci na 100% surowej wegańskiej diety:
1. Owoce i warzywa nie mają wystarczającej gęstości kalorycznej
Większość osób myśli, że w surowej diecie brakuje niektórych minerałów i witamin, dlatego też tak dużo daje się witariańskim dzieciom zieleniny i wodorostów, skądinąd – bardzo słusznie.
Ale to nie mikroelementy są problemem – to czego najczęściej brakuje to makroelementy – czyli kalorie. Kalorie pochodzą wyłącznie z tłuszczu, białka i węglowodanów. Dieta raw okazuje się być idealna dla dorosłych, którzy chcą stracić kilka kilogramów, ale już nie taka świetna dla dzieci, które rosną i potrzebują dużo kalorii.
Owoce i warzywa mają po prostu zbyt niską gęstość kaloryczną aby stanowić podstawę diety rosnących dzieci, które mają małe ciała i wielkie potrzeby kaloryczne. Dzieci na diecie raw muszą więc jeść cały czas (10-12 posiłków w ciągu dnia!!!) aby zmieścić tyle surowego pokarmu w swoich malutkich żołądkach, by uzyskać taką ilość kalorii jakiej potrzebują.
Niektórzy witarianie przestrzegający diety niskotłuszczowej uważają, że rozwiązaniem tego problemu jest podawanie dzieciom dużej ilości tłustych pokarmów – takich jak awokado, orzechy i nasiona, których sami jako dorośli unikają i oczywiście jak najdłuższe karmienie piersią. Mleko także zapewnia tłuszcz – w mleku kobiecym jest go ok. 4,4 g na 100 g.
Mleko matki jest kluczowe w pierwszych dwóch latach życia, w pierwszym roku stanowi podstawę wyżywienia, natomiast już potem jest tylko cennym dodatkiem, a kalorie dostarczane są z innych źródeł.
Tłuszcze na pewno są istotne w diecie małolata i dziecko powinno ich spożywać więcej niż osoba dorosła, ale wciąż najważniejszym źródłem kalorii powinny pozostawać węglowodany.
Poza tym to właśnie połączenie cukru i tłuszczu jest najbardziej niebezpieczne i niekorzystne dla zdrowia i może prowadzić do zaburzeń w wydzielaniu insuliny i tym samym do cukrzycy. Znacznie lepszą opcją wydaje się być oparcie się na surowych warzywach i owocach ale uwzględnienie w diecie także gotowanych ziemniaków, batatów, roślin strączkowych i ziaren (unikając tych, które zawierają gluten), a tłuszcze w postaci właśnie odżywczego avocado, kokosa czy orzechów niech będą dodatkiem, a nie bazą kaloryczną.
2. Bez odpowiedniej suplementacji dieta wegańska nie zapewnia kluczowej witaminy B12
Witamina B12 ma swoje źródło tylko w pokarmach pochodzenia zwierzęcego. Jeśli całkowicie wykluczamy je z diety – trzeba sobie i dziecku zapewnić odpowiednią suplementację – szczególnie jeśli jesteś w ciąży. Więcej tu: http://noemidemi.com/witamina-b12-dlaczego-jest-tak-wazna-dla-ciebie-i-twojego-dziecka-nie-tylko-dla-wegetarian/
3. Całodzienne spożywanie owoców i orzechów może powodować problemy z zębami
Zazwyczaj dzieci będące na 100% surowej diecie jedzą stale, przez cały dzień i nigdy nie są najedzone.
Dzieci mają mały żołądek, ale potrzebują mnóstwo kalorii i składników odżywczych, które pozwalają im rosnąć. To normalne, że muszą jeść częściej niż dorośli, więc jedzenie w ogóle nie powinno być dzieciom ograniczane (nie mówię tu oczywiście o przypadkach nadwagi – ale raczej witariańskie dzieci nie miewają takich problemów).
Jedząc 3-5 posiłków dziennie, w przerwach między posiłkami w naszych ustach tworzy się korzystne środowisko zasadowe. W przypadku witariańskich dzieci to ciągłe jedzenie i mielenie pożywienia w buzi bez żadnych dłuższych przerw przyczynia się do rozwoju baterii , które powodują próchnicę.
4. Białko
Białko w istocie obrosło rangą najważniejszego brakującego składnika w dietach wegańskich.
Według amerykańskiego Instytutu Medycyny co najmniej 10 procent dziennego zapotrzebowania na kalorie powinno pochodzić z białka, ale nie więcej niż 35 proc.
Tradycyjne diety zawierają zdecydowanie zbyt duże ilości białka, a za dużo białka w diecie może przyczyniać się do problemów z insuliną (podobnie jak tłuszcz). Wbrew pozorom wcale nie jest winny cukier.
Dodatkowo badania Valtera Longo profesora gerontologii i nauk biologicznych na Uniwersytecie Południowej Kalifornii pokazują, że ludzie, którzy czerpią 20 procent lub więcej dziennego zapotrzebowania na kalorie z białka mają 400 procent wyższe ryzyko zachorowania na raka niż ci, którzy spożywają 10 procent dziennego zapotrzebowania na kalorie z białka.
Ale oczywiście pewna ilość białka jest niezbędna do zapewnienia dziecku odpowiedniego rozwoju. Dr Mercola wskazuje, że najbardziej optymalnym poziomem jest 1 gram białka na 1 kg masy ciała po odjęciu tłuszczu – tzw. lean body mass, co u szczupłego dziecka przekłada się mniej więcej na 1 g na 1 kg masy ciała.
Owoce i warzywa faktycznie zawierają bardzo niewielkie ilości białka – mniej więcej od 2 – 5%. Dobrym źródłem białka są orzechy i nasiona, ale tu znowu wracamy do problemu tłuszczu.
A przy diecie witariańskiej z nie za wysokim poziomie tłuszczu – dieta uboga w kalorie będzie uboga także w białko. I o ile białko dla dorosłych nie jest takim problemem, o tyle na rozwój dziecka może mieć ogromny wpływ. Takie pokarmy jak rośliny strączkowe (soczewica, cieciorka, groch), kasze i ryż są w stanie zapewnić i wartość kaloryczną i odpowiedni poziom białka. Plus do tego ekstra orzechy, migdały i nasiona jako dodatek, a nie podstawa wyżywienia. Witariańska dieta kiedy codziennie dajesz dziecku (czy sobie) raw sernik z nerkowców – naprawdę nie jest zdrowa.
Ciekawy paradoks w ciąży
Nie jestem witarianką, ale moja dieta w dużej mierze oparta jest na surowych warzywach i owocach. Codziennie piję owocowego szejka, zjadam oprócz tego jeszcze różne owoce i warzywa oraz wielką miskę sałaty. Gotowana i przetworzona żywność stanowi dodatek, a nie podstawę mojego wyżywienia. Jakież było moje zdziwienie gdy zarówno w mojej pierwszej jak i drugiej ciąży (w drugiej zdziwienie już było mniejsze) w pierwszym trymestrze miałam totalną awersję do surowych pokarmów. Nie mogłam patrzeć na zielonego szejka, sałata była nie do przełknięcia a pomidory (normalnie dzień bez pomidora to dzień stracony) omijałam szerokim łukiem. Co interesujące o takim odrzucenie od surowych pokarmów słyszałam jeszcze od kilku innych koleżanek również zdrowo odżywiających się przed ciążą.
Okazuje się, że jest to bardzo powszechne zjawisko wśród witarianek w ciąży – awersja do surowizny w pierwszym trymestrze.
Chcesz jeść jak najzdrowiej – teraz już nie tylko dla siebie, ale także dla tego maleństwa rozwijającego się w Tobie, ale Twój organizm na przekór Tobie nagle przestaje tolerować taką żywność. Dlaczego tak jest?
Okazuje się, że jest na to naukowe wytłumaczenie. Artykuł opublikowany w Science Daily rzuca światło na to pozornie dziwne zachowanie.
Według dwóch badaczy z Cornell University:
„nudności i wymioty oraz poranne mdłości doświadczane przez dwie trzecie kobiet w ciąży jest sposobem Matki Natury ochrony matek i ich płodów przed chorobami przenoszonymi przez żywność. Chroni to także płód przed substancjami chemicznymi, które mogą spowodować zniekształcenie w czasie najbardziej krytycznym dla rozwoju.”
W surowej żywności mogą być drobnoustroje czy teratogenne fitochemiczne substancje (naturalne mechanizmy obronne roślin przed szkodnikami), które mogą przeszkodzić w rozwoju struktur i narządów takich jak ręce, nogi, oczy czy centralny układ nerwowy dziecka.
A więc w tym pierwszym kluczowym dla rozwoju Twojego dziecka okresie – taka reakcja organizmu nie pozwala na jedzenie surowizny, która normalnie jest bardzo zdrowa, ale w ciąży pewne substancje w niej zawarte (normalnie w pełni tolerowane przez ludzki organizm) mogą skomplikować rozwój płodu. Co je się wtedy najchętniej (abstrahując od dziwnych ciążowych zachcianek typu bita śmietana z ogórkiem kiszonym) – gotowane ziemniaki, gotowany ryż, makarony (oby bezglutenowe) – czyli najbardziej bezpieczne przetworzone potrawy niosące niskie ryzyko zainfekowania jakąś bakterią czy zawierające nawet niewielkie ilości negatywnych substancji.
Naturalnie więc w pierwszych chwilach życia płodowego Twoje dziecko ewidentnie nie chce być witarianinem, podobnie jak nie chce być weganinem po narodzinach – gdyż niezbędny jest mu do życia pokarm pochodzenia zwierzęcego w postaci Twojego mleka.
Jaka jest zdrowa alternatywa dla 100 procent raw?
-
Podstawą diety niech będą owoce i warzywa, ale uwzględnij w diecie dziecka również gotowane warzywa bogate w skrobię – takie jak ziemniaki czy bataty.
-
Wprowadź gotowane rośliny strączkowe – na czele z cieciorką i soczewicą.
-
Wprowadź produkty pełnoziarniste koncentrując się na zbożach nie zawierających glutenu takich jak kasza jaglana, brązowy ryż, komosa ryżowa czy kasza gryczana.
-
Podawaj też gotowane warzywa (gotowane pomidory mają więcej likopenu, a gotowana marchewka większą ilość antyoksydantów w tym betakarotenu niż surowa)
-
Podawaj avocado, orzechy i nasiona – tłuszczu w diecie dziecka może być więcej niż 10% (poziom dziennego zapotrzebowania na kalorie) ale nie powinno być go więcej niż 20% (zgodnie z badaniami przytoczonymi powyżej oraz kiepskim efektem łączenia węglowodanów z tłuszczem).
-
Pamiętaj o suplementacji witaminą B12
-
Pamiętaj o suplementacji kwasami omega 3
- Podawaj kiszonki, a jeśli dziecko tego nie toleruje to suplementy z probiotykami.
DISCLAIMER:
Moje artykuły to osobiste przemyślenia na temat szeroko pojętej tematyki zdrowotnej na bazie informacji z jak najlepiej wybranych źródeł oraz własnego doświadczenia. Nie zastępują profesjonalnej porady lekarskiej. Pamiętaj – o swoim zdrowiu i zdrowiu swoich dzieci decydujesz Ty sam.
Źródła:
http://www.fredericpatenaude.com/blog/?p=2030
http://articles.mercola.com/sites/articles/archive/2016/12/19/excess-protein-danger.aspx
https://thetruthaboutcancer.com/raw-food-cooked/
http://www.sciencedaily.com/releases/2000/06/000602075407.htm
https://www.sciencedaily.com/releases/2000/09/000904124728.htm
http://www.foodnavigator.com/Science/Tomatoes-cooked-better-than-raw
a ja podaje jajka (tylko z certyfikatami eco). Jajko zawiera wszystko, co dziecku i doroslemu jest potrzebne. Nie zapewnia tego zadne kasze ani same warzywa niestety. No i nie trzeba nikogo usmiercac, zeby zjesc 🙂
Jajko jest świetne, ale dla wegan i witarian (no chyba że akceptują produkty zwierzęce, wtedy tylko na surowo) – nie jest akceptowalne. Ja osobiście uważam, że to doskonałe i łatwo przyswajalne źródło białka – i sama też jem i podaję dziecku od czasu do czasu. I oczywiście tylko zerówki. Serdeczności!
Bardzo dziekuje za ten wpis i za calego bloga.
W temacie jajka: o jakiej porze dnia najlepiej podac jajko 13 miesiecznemu dziecku?
Czy sniadanie to dobry pomysl? bo generalnie przed polduniem jemy owoce lub jaglanke. Miotam sie, bo tradycja rodzinna „nakazuje” w niedziele na sniadanie jesc jajka, ale moze warto to zmienic. Pozdrawiam serdecznie
Bardzo mi miło <3
Ja też wolę śniadania owocowe z dodatkiem kasz ewentualnie. Najlepiej podaj mu wtedy kiedy będzie miał ochotę :). Może na lunch? Na kolację? Nie przejmuj się rodzinną tradycją. Zapoczątkuj swoją własną tradycję 🙂
Kalorie dziecku i osobie dorosłej można z powodzeniem zapewnić poprzez moczenie i kiełkowanie nasion.
Moje ulubione to: ciecierzyca (moczenie 10-12 godzin) następnie do lodówki ustawionej na 10-12 st. C po 3 dniach gotowe, mamy słodką ciecierzycę
soczewica 5-8 godzin moczenia dobra już po 24-36 godzinach.
Inne ulubione to: stare odmiany pszenicy typu orkisz, kamut, khorasan, owies bezłuskowy lub owies łuskany, gryka.
Wystarczy takie nasiona przepuścić, albo przez wyciskarkę wraz z owocami i warzywami, albo mikser typu np. nutribullet.
Podgrzać wszystko do 40 st. C gotowe, ma to konsystencję majonezu.
Przechowywanie moczonych i podkiełkowanych nasiona w pojemnikach w lodówce do ok. 7 dni, zatem można zrobić zapasy na tydzień.
Trzeba pamiętać o siemieniu lnianym (omega-3)
O witaminie B12 (2-3 razy dziennie małe ilości)
selenie (2-3 orzechy brazylijskie, najlepiej zmiksować lub zmielić wraz z podkiełkowanymi nasionami)
jod (3 krople jodyny na litr takiego majonezu)
Pozdro.
Jędruś wegano-witarianin + B12
Zwolennik soku marchewkowego własnej roboty.
Bardzo przydatny artykuł, dziękuje!!!
Teraz już rozumiem dlaczego tak mnie odrzuciło od koktaili, trochę się do nich przymuszałam, ale było mi po nich niedobrze.
A cały czas ciągnie mnie do czegoś „konkretnego” i tłustego. Nawet mięso wygląda mi trochę apetycznie, chociaż nie jem go od lat…
🙂
tak, na różne dziwne rzeczy wtedy można mieć ochotę 🙂
Noemi.Bardzo dziekuje za ten wpis.Bardzo się przydaje do przemyślenia.Nie ukrywam,że mnie zafascynowała nmie raw food.Czytałam dużo na ten temat.Są takie dzieci (widziałam tylko poza polskim),które sa żywione na rawie.Według nich jest ok.,nie umiem tego powiedzieć.
Dwójka starszych dzieci są żywione tradycyjnie.Gdyz wtedy nie byłam świadoma,sponsorowanie reklam dla zdrowia matki i dziecka.Trzecią ciążę żywiłam się wegetariańska i naturalną ,eko,i niesprzetworzoną(to chyba bardzo ważne).Synek ma teraz 20 miesięcy(do tej pory na piersi)i dlatego (myśląc jeszcze cały czas)daję mu pełne rzeki wartości odżywcze.Ziemowit ,według mnie niewiele je np.szejk z bananow i z jakims owocami do tego dużo zieleniny,smakuje mu ,ale parę łyczek wypije,a nie zawartość dziecięcego kubka.Zastanawiam się,kiedy starszy syn w wieku terażniejszego młodszego syna,w porównaniu jadał wiele dużo,ale wtedy już nie był karmiony mlekiem matki,no i jeszcze niestety tez był żywiony wieloma niewartosciowymi produktami.Mówisię,że każdy organizm jest indywidualnym potrzeby żywienia.
Od zeszłego roku sierpnia żywię się 90% raw food,i małego też.Nie ukrywam ,kiedy reszta rodziny jada wiele innych produktów,Ziemowit też się domaga np,chleba czy zupy warzywnej(gotuję tylko na warzywach i ziołach).Chciałam ,aby najmłodszy żwił się tylko surowo.Wiem,że owoce czy coś słodkiego nie powinno się łączyć z tłuszczami roślinnymi.Tego się nauczyłam.Ale są takie ,które nie chce jeść np.chlorelle,czy pyłek kwiatowy czy samą zieleninkę.Na moje oko ,Ziemowit wygląda na zdrowego,ma pełen wigoru,na twarzy czysto,bez zadnych objawów alergicznych(co teraz jest na topie).A starzych dwójka dzieci to mają objawy alergiczne i są przykości.
Więc jestem na raw foodzie i u mlodszego,ale to nie znaczy ,że będę na uparciu.Bardzo chętnię skorzystam waszych opinii i będę się uczyć.
Pozdrawiam Cię Noemi i wszystkich.
Hej Kinga, jak się dobrze rozwija to super. Ale jak ma potrzebę jedzenie tego co inne dzieci w domu – to bym mu tego nie ograniczała – szczególnie taka warzywna zupa jest bardzo wartościowa.
Serdeczności dla Ciebie i dzieciaków!
Hej Noemi.Nurtuje mnie cały czas na temat witarianizmu.Oczywiście niechcę zwariować.Wiem,że psychika jest nawet ważniejsza.Ta żywność mnie interesuje.Jednak wczoraj zrobiłam dla mnie przepyszną surówkę z kaszy gryczanej (uwaga!gotowana palona,taraaam…),3 garście rukoli,garść kiełki rzodkiewki,4 pomidorki koktajlowe,4 rzodkiewki,ogórek kiszony,2 ząbki czosnku i lyżką oleju kokosowego.Błam taka szczęliwa.Dla synka chyba była za ostra,bo tylko co jakiś czas próbował.No własnie chyba podjęłam,że będę prowadzić 80 % surowo,a resztę gotowane tkj.kasze,fasolkowe,czasem warzywa korzenne.Noemi,bardzo mnie męczyyło ,kiedy czytałam twój tekst.Jeszcze cały czas rozważam.Co do jajka,kiedy byłam dziewczynką ,uwielbiałam kogiel mogiel.Teraz też myślałam o tym,ale straszą salmonellą.Jak wiemy,że większość produktów przy obróbce wysokiej temperatury tracą wartości.Noemi,a czytałasz książkę ,,żywe jedzenie,a dllaczego krowy są drapieżnikam”Pawła Sebastjanowicza?A moż jaką polecałabyś książkę na temat żywienia dla dzieci i równiez dorosłch?I jeszcze jedno pytanko,czy mogłabyć podać wasz foodbook czy menu np.tgodniowego?
Mocno pozdrawiam i trzymaj się pięknie ciążowo razem z twoim ukochanm synkiem.Nie ma jak piękne macierzyństwo.Uwielbiam to.
Sałatka brzmi bardzo smakowicie :). Myślę że to dobry wybór żeby co nieco gotowanego wprowadzić. Jajka – mój Marcel od czasu do czasu je i uwielbia. Staram się podawać w formie na miękko. Jajka na surowo jednak bym się obawiała. Książki nie czytałam. Ale krowy przecież nie są drapieżnikami? To taki prowokacyjny tytuł? Książka na temat żywienia – Katarzyna Lewko „Leczenie dobrą dietą” :).
Dzięki 🙂 teraz to już nie mogę się doczekać porodu
To ciekawe. Bo ja w 3 pierwszych miesiacach na wszystko co gotowane reagowalam mdlosciami. Jedyne pozywienie ktore nie wywolywalo u mnie sensacji to surowe czeresnie i surowy sok z grejfruta. Wg. mnie kazda ciaza jednak inna i trudno znalezc uogolnienia.
Oczywiście, że masz rację. Każdy organizm inaczej reaguje. Ja miałam straszny wstręt do wszystkiego co surowe. I czytałam o wielu takich przypadkach. A jaka była Twoja dieta przed ciążą?
Witaj Noemi,
a ja mam wątpliwości, czy na diecie bez mleka i jajek dostarczam wystarczająco makroelementu jakim jest wapń. Dodaję do jedzenia nieco migdałów, nasion lnu, albo sezamu. Jada amarantus, strączki…czy obawy są płonne? Może spirulina jedzona regularnie byłaby rozwiązaniem? Czasem wrzucę go gotowania strączków, czy warzyw kawałek Kombu, czy Wakame. Czy zastanawiasz się ile tego minerału jada Twoje dziecko? Czy zapotrzebowanie na niego jest przereklamowane, przez przemysł mleczarski?
Cześć Iga, z tego co widzę stosujesz bardzo różnorodną dietę – to świetnie. Oprócz tych rzeczy, które wymieniłaś wapń jest jeszcze w zielonych liściach i warzywach – w jarmużu, pietruszce, szpinaku, boćwinie i brokułach, bardzo dużo jest go w maku. Spirulina a jeszcze lepiej chlorella – też są doskonałym źródłem wapnia. Moje dziecko jada to wszystko co Twoje (choć ostatnio niestety oprócz migdałów, bo wyszła mu nietolerancja), to co wymieniłam i zajada chlorellę i inne wodorosty (głównie Nori, ale Kombu i Wakame również). Dobrze byłoby również rozważyć suplementację witaminą D3+K2 – D3 poprawia wchłanianie wapnia a K2 kieruje go tam gdzie iść powinien – czyli do kości. Mleko pozornie tylko jest dobrym źródłem wapnia – ma go w sobie dużo, ale jednocześnie zakwasza organizm doprowadzając do tego że ta najbardziej zasadowa substancja jest wypłukiwana z kości aby zneutralizować ten kwas. Spożycie mleka w krajach zachodnich jest ogromne – a epidemia osteoporozy również.
Dziękuję Kochana za podpowiedzi. Zielone liście owszem w szejku owocowym smakują, sałatki niestety nie (ale się nie poddaję, próbuję), D3+K2 podaję, pomyślę o maku w jaki sposób by go podać. O chlorelli myślałam, chciałabym podejść do tego sensownie ze względu na działanie oczyszczające metale ciężki, czy możesz poradzić, jak podawać tę algę? Powinno być chyba przed jedzeniem, ile przed?
Przykra sprawa z tą nietolerancją. To raczej nietypowo, w porównaniu np z orzechami to rzadkie przypadki z tego co się orientuję. Może dużo ich jadł? Sama do tego doszłaś? Czy jakąś diagnostykę zrobiliście?
Mój miał suchą skórę po jajkach. Pediatra-homeo zasugerował nam. Sporo jadł wtedy zielonych omlecików. Wyeliminowaliśmy, przeszło, ale teraz od czasu do czasu zje nieco, chociaż sam jakoś nie przepada..
Z Marcelem tak samo – sałatka to nie, ale w szejku zielenina jest ok. Czasem wyjmie sobie z miski z sałatą listek i pochrupie, ale to raczej rzadkość niestety. A myślałam, że jak dziecko będzie widzieć że my to codziennie jemy – to naturalnie też zacznie. Ale myślę, że to kwestia czasu i prędzej czy później się przekona 🙂
Co do chlorelli to – ja zaczęłam Marcelowi podawać jak miał 6-7 miesięcy – dosypywałam mu zmieloną chlorellę (zgniatałam w moździerzu) do kaszki ze świeżymi owocami. Potem jak już miał ząbki – to ją sam rozgryzał i cały czas uwielbia jej smak. Prosi błagalnym głosem: „Mamo mogę chlorellę?” jakby co najmniej prosił o cukierka (cukierka to swoją drogą nigdy w życiu nie jadł). Dawkowanie dla dziecka to 0,5 g na 10 kg masy ciała. Ale mój Marcel bierze więcej bo ok. 1,5 grama a waży ok 16 kg. Na początku trzeba spróbować z minimalnymi dawkami aby wykluczyć alergię i jeśli wszystko jest ok stopniowo zwiększać. Może mieć lekki efekt przeczyszczający na początku, potem to raczej tylko poprawia przemianę materii. U Marcelka żadnych sensacji po podaniu chlorelli pierwszy raz nie zauważyłam, ale z każdym nowym produktem spożywczym lepiej uważać na początku. Właśnie piszę artykuł o chlorelli dla dzieci, wnet pojawi się na blogu, to zapraszam :). Chlorelli na pewno nie można łączyć z witaminami (odstęp co najmniej 3 godziny). Najlepiej przed jedzeniem z dużą ilością wody. Koniecznie po rybach jeśli jecie.
Co do migdałów – to też kiedyś myślałam, że są stosunkowo bezpieczne, że to orzechy głównie powodują alergie, ale jednak okazuje się, że migdały też są w grupie bardzo alergennych produktów. Robiłam Marcelowi test Food Detective.
Noemi, robiłaś taki test jak są na allegro? w granicach 400zł? Cy to się sprawdzi u 4-latki? Mamy problem z alergią (na pewno nabiału nie może) ale nie jestem pewna jajek i orzechów.
Czy ty jesteś zadowolona z tego testu?
Monia, ja robiłam w gabinecie u naturopaty, ale możesz też sama zrobić – nazywa się to Food Detective. Kwestia czy nie będziesz się bała ukłuć córeczki w palec, czy się nie wyrwie i stracisz kroplę krwi, albo dasz na czytnik niewystarczająco dużo, musisz szybko ogarnąć strach przed ukłuciem, płacz i odpowiednie umieszczenie tej kropelki. To wszystko na raz może być trudne, no chyba że ktoś Ci w tym pomoże. Z małym dzieckiem to jednak sugerowałabym to zrobić w jakimś gabinecie. Koszt taki sam – ok 400 – 450 PLN.
Co do tego testu zdania są podzielone, niektórzy uważają, że zawsze wyjdzie IgG w stosunku do produktów, których spożywa się najwięcej, ale nie do końca się z tym zgodzę. Marcelowi wyszła m.in. nietolerancja na gluten – a praktycznie go nie jadł. To badanie może dać pewien obraz, bardziej może właśnie utwierdzić w przekonaniach co spróbować wyeliminować aby poprawić funkcjonowanie jelit dziecka. Możesz też bez zastosowania testu wyeliminować z diety najpierw jajka i zaobserwować wyniki, potem wprowadzić jajka i wyeliminować orzechy. Może to coś wykaże.
Noemi, a jak powinna wyglądać dieta dziecka które niedawno skończyło dwa latka, a nadal jest karmione piersią? Piszesz, że pierś to już tylko dodatek, ale czy masz jakieś źródła, które mówią o tym ile białka i tłuszczu dziecię może wyssać z mleka mamy w tym wieku? Będę wdzięczna za odpowiedź 🙂
Kochana na temat „Jak odżywiać dziecko, aby było zdrowe?” napisałam właśnie e-booka – 210 stron, jest tam wszystko, nie tylko dla dwulatka. Do kupienia tu: https://bioloveshop.com/glowna/11802-e-book-jak-odzywiac-dziecko-aby-bylo-zdrowe.html
Świetnie że tak długo karmisz, karm jak najdłużej możesz (ale pomyśl też o swoim zdrowiu w tym procesie), Twoje mleko jest cały czas bardzo wartościowe dla dziecka. A ile dokładnie białka i tłuszczu jest w mleku – jest mniej więcej tyle samo co na początku, ale nie wiesz dokładnie ile ml ssie, nie odciągasz do butelki i nie dajesz potem do wypicia. Prawda? Więc nie ma sensu się nad tym w ogóle zastanawiać.